Rynek wciąż nie ma pewności
Raport z amerykańskiego rynku pracy nie dał jasnej wskazówki co zrobi Fed 18 września. Mowa tutaj oczywiście o skali luzowania monetarnego. Inwestorzy wciąż zastanawiają się czy będzie to 25 czy może jednak 50 punktów bazowych. Reakcja rynkowa pokazuje, że po publikacji dużo było zawahań w jaki sposób interpretować dane. Pewne elementy zawiodły i były poniżej rynkowego konsensus, niektóre mówiąc kolokwialnie „dowiozły” wynik. Ostatecznie indeksy skończyły dzień na minusie, dolar uległ lekkiej aprecjacji a a na rynku długi widać było spadek rentowności.
Wszyscy ci, którzy oczekiwali, że w piątek otrzymają powtórkę wydarzeń sprzed miesiąca, mogą czuć się rozczarowani. Po 14:30 obserwowaliśmy huśtawkę wahań notowań na rynkach finansowych. Wszystko dlatego, że interpretacja danych nie należała tym razem do łatwych i klarownych.
Spójrzmy na konkrety. W sierpniu główna liczba, czyli przyrost miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych, wyniósł 142 tys. co dało wynik poniżej prognoz, które oscylowały wokół 165 tys. Należy tu także nadmienić, że obydwa poprzednie odczyty, te za lipiec oraz czerwiec, łącznie zostały zrewidowane w dół o 89 tys. Pozytywem był spadek stopy bezrobocia do wartości 4,2 proc. z 4,3 proc. Wzrosły mocno średnie płace godzinowe zarówno w ujęciu miesiąc do miesiąca jak i rok do roku.
Po słabym raporcie lipcowym uczestnicy rynku zadawali sobie pytanie jak duży wpływ na wynik miały czynniki jednorazowe i czy tak duże rozczarowanie było jedynie pewnego rodzaju „wypadkiem przy pracy”. Późniejsza rewizja danych rocznych (do marca 2024 roku) o ponad 800 tys. miejsc pracy utwierdziła rynek w przekonaniu, że następuje spowolnienie i są już widoczne jego pierwsze efekty. Sam fakt, że Fed tak mocno położył nacisk na dane NFP, dało rynkom pole do jeszcze większych spekulacji, że w gospodarce zaczynają dziać się niepokojące rzeczy. Mówiło się o możliwym wpływie huraganu Beryl, choć BLS w komunikacie stwierdził, że wpływ tego zjawiska atmosferycznego na dane był marginalny.
Nie ulega wątpliwości, że dane pokazują spowolnienie, ale jest ono sukcesywne i nie doświadczyliśmy większych tąpnięć. Z pozytywnych informacji można podać wydłużenie średniego tygodnia pracy. Otrzymaliśmy również wzrost zarobków godzinowych. Wciąż jednak przytaczana reguła Sahm sygnalizuje recesję, bowiem wysyłany przez nią wskaźnik wynosi obecnie 0,57 punktu procentowego, a progiem jest poziom 0,5 proc.
Dane są dość słabe, nieco lepsze od lipca ale nie wywołują na rynku paniki. Powołując się na statystykę powinniśmy zakładać, że zostaną one za miesiąc zrewidowane w dół, bo taka tendencja panuje od wielu miesięcy. Rynek kontraktów futures w pierwszych minutach po publikacji zaczął mocniej wyceniać możliwość cięci stóp o wartość 50 punktów bazowych w tym miesiącu. Implikowane prawdopodobieństwo urosło do ponad 50 proc. Zostało ono jednak w kolejnych godzinach handlu zmniejszone i wróciło do wartości sprzed godz. 14:30 i obecnie wynosi mniej niż 30 proc. Teraz przed nami dane inflacyjne, które będą już ostatnią szansą na interpretacje i wyciąganie wniosków. Poznamy je w środę (CPI) oraz czwartek (PPI). Wchodzimy w okres „blackout-u” co oznacza, że żadnych wskazówek nie otrzymamy już od przedstawicieli FED w najbliższych dniach.
W piątek Christopher Waller z Rezerwy Federalnej podkreślił potrzebę szybkich obniżek stóp w obliczu słabnącego rynku pracy i przyznał wprost, że mogą nastąpić ruchy o 50 punktów bazowych. Teoretycznie powinna to być negatywna informacja dla USD, choć nie było tego widać na wykresie. Rynek na ten moment wciąż liczy, że Fed łącznie obniży koszt pieniądza w tym roku łącznie o 100 pb. Ja osobiście zakładam, że mocniejsza reakcja banku centralnego USA mogłaby wprowadzić dużo nerwowości na rynku i dlatego zakładam, że Powell zdecyduje się na spokojne trzy kroki o 25 pb do końca tego roku.