Przypominamy sobie o reflacji
Nowe rekordy na Wall Street i na niektórych rynkach w Azji. Rynek FX obserwuje powrót słabości dolara z poprawą wycen walut surowcowych i rynków wschodzących. Wśród powodów powrotu risk-on wymienia się obietnice nowego prezydenta USA J. Bidena odnośnie pomocy dla gospodarki w kwocie 1,9 bln USD. Trend reflacyjny nie jest na rynkach nowy i nie dotyczy tylko USA, ale na początku stycznia został na chwilę zapomniany i przysłonięty m.in. obawami, że Fed popsuje rajd ryzykownych aktywów przedwczesnym zacieśnianiem polityki. Dziś jednak wiemy, że Fed nie spieszy się z redukcją skupu aktywów (nie wspominając nawet o podwyżkach stóp procentowych), a ambitne plany fiskalne Bidena mogą spotkać opór Republikanów w Kongresie (a kluczowe wydatki budżetowe nie przejdą bez ich poparcia). Gospodarka USA, jak i światowa, powoli wychodzi z pandemicznego dołka, zatem minie jeszcze sporo czasu, aby wolne moce wytwórcze były w pełni zaspokojone, by zaistniało zagrożenie wysoką inflacją. Inflacja w końcu przyspieszy, ale nie na tyle, by zmuszać banki centralne do zaciągania hamulca. A to najważniejsze dla podtrzymania rajdu ryzykownych aktywów i presji na dolarze.
Po dzisiejszym posiedzeniu Europejskiego Banku Centralnego nie spodziewamy się zmian w polityce, biorąc pod uwagę, że dopiero co w grudniu bank dokonał rekalibracji swojej polityki. Można oczekiwać, że na konferencji prezes Lagarde pojawią się komentarze o stanie gospodarki w dobie zaostrzonych restrykcji i sile euro, ale raczej bez sygnałów nowych działań. Ciekawszym tematem może być jednak opinia o sile euro. W grudniowym komunikacie „zwracano uwagę, że nominalny efektywny kurs walutowy jest obecnie najwyższy w historii, a ostatnia aprecjacja może znacząco przyczynić się do osłabienia perspektyw inflacji”. W opublikowanym w ubiegłym tygodniu protokole po posiedzeniu napisano również, że „wyrażano obawy o ryzyko związane ze zmianami kursu walutowego, które mogą mieć negatywne konsekwencje dla perspektyw inflacji”. Jednak ostatnie cofnięcie się EUR/USD pod 1,21 (kurs jest mniej więcej na tych samych poziomach, co podczas grudniowego posiedzenia banku) z pewnością osłabiło zaniepokojenie EBC kursem, szczególnie że nie widać negatywnego wpływu aprecjacji na oczekiwania inflacyjne, które w ostatnich tygodniach wzrastały. W rezultacie możemy oczekiwać podtrzymania języka, że kurs jest obserwowany, ale ogólnie rzecz biorąc nie powinniśmy usłyszeć żadnego zaostrzenia języka mającego na celu zbić wartość euro.
Podtrzymanie gołębiego przekazu EBC, ale bez sygnalizacji nowych narzędzi, nie powinno być zaskakujące i stać się pretekstem do dalszej redukcji długich pozycji w EUR/USD. Możliwe, że wydarzenie przyniesie tzw. sprzedaż faktów i przywróci popyt na EUR w ramach realizacji długoterminowej strategii opartej o odbicie ożywienia gospodarczego w kolejnych kwartałach i pozytywną korelację EUR/USD z rynkiem akcji. W obliczu optymizmu rozkręcanego po zaprzysiężeniu Bidena, dziś może być łatwiej o taki rozwój wypadków.
Styczniowe posiedzenie Norges Banku jest spotkaniem odbywanym pomiędzy publikacjami nowych prognoz, przez co nie jest to moment na podejmowanie kluczowych decyzji. Nowe informacje z gospodarki wspierają oczekiwania banku do podwyżki stopy procentowej na początku 2022 r., ale na ten moment bank powtórzy w komunikacie, że wokół perspektyw ożywienia utrzymuje się duża niepewność. Dla NOK śledzenie trendu cen ropy naftowej powinno być ważniejsze.
Złoty w ograniczonym stopniu korzysta na poprawie nastrojów na rynkach zewnętrznych i generalnie EUR/PLN kontynuuje ruch boczny w przedziale 4,52-4,54. Wczoraj opublikowano wywiad z członkiem Rady Polityki Pieniężnej Cezarym Kochalskim, zdaniem którego przestrzeń do obniżek stóp procentowych istnieje, ale aktualne dane przemawiają za utrzymaniem stóp na niezmienionym poziomie. Komentarz wpisuje się w dominujący w RPP przekaz o stabilizacji stóp, ale z podkreśleniem większych szans obniżki. Dziś pozytywny odbiór decyzji EBC przez euro może pośrednio wspierać złotego i waluty regionu.