Zanim doszło do tej deklaracji, Trump odbył szereg rozmów telefonicznych z europejskimi przywódcami – w tym z Emmanuelem Macronem, Friedrichem Merzem oraz Ursulą von der Leyen – którzy naciskali, by podjął bardziej zdecydowaną próbę mediacji pomiędzy Rosją a Ukrainą. W wyniku tych konsultacji prezydent USA zadeklarował możliwość zorganizowania kolejnego, bardziej konstruktywnego spotkania z Wołodymyrem Zełenskim. Celem miałoby być omówienie perspektyw zawieszenia broni oraz wypracowanie wspólnych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy.
Zarówno Trump, jak i jego europejscy partnerzy, wykluczają możliwość jakichkolwiek negocjacji dotyczących ukraińskiego terytorium. Macron jednoznacznie podkreślił, że decyzje w tej sprawie należą wyłącznie do władz w Kijowie i obecnie nie istnieją żadne poważne propozycje wymiany terytoriów. Stanowisko to pozostaje w sprzeczności z żądaniami Moskwy, która jako warunek rozpoczęcia negocjacji stawia uznanie aneksji Donbasu i Krymu. Prezydent Zełenski kategorycznie odrzuca tę możliwość, podkreślając, że integralność terytorialna Ukrainy nie podlega dyskusji.
Jednym z rozważanych scenariuszy jest organizacja trójstronnego szczytu z udziałem Trumpa, Putina i Zełenskiego w Turcji. Choć pomysł ten spotkał się z ostrożnym zainteresowaniem, brak jest na razie jednoznacznych sygnałów, że do takiego spotkania rzeczywiście dojdzie. Trump zaznaczył jednak, że jeśli nie uzyska od Putina jasnych deklaracji w sprawie zawieszenia broni, zrezygnuje z dalszych rozmów. Mimo wcześniejszych ostrzeżeń nie zdecydował się dotąd na wprowadzenie nowych sankcji wobec Rosji. Zamiast tego podjął działania gospodarcze wobec Indii, podnosząc cła na towary importowane z tego kraju w odpowiedzi na zakupy rosyjskiej ropy.
Choć Trump stara się przedstawiać jako kluczowy mediator w konflikcie, jego ostrożność i brak konkretnych działań budzą wątpliwości co do skuteczności tej strategii. Europa pozostaje zdeterminowana, by nie dopuścić do kompromisów odbywających się kosztem Ukrainy, jasno opowiadając się za jej suwerennością i potrzebą międzynarodowych gwarancji bezpieczeństwa. W tym kontekście los przyszłych rozmów zależeć będzie nie tylko od postawy Putina, lecz także od gotowości Trumpa do podjęcia bardziej zdecydowanych kroków w imię pokoju.
W zależności od dalszego rozwoju sytuacji politycznej, możliwe są istotne skutki dla rynków finansowych. Scenariusz zawarcia porozumienia i ogłoszenia trwałego zawieszenia broni prawdopodobnie wywołałby pozytywną reakcję na światowych giełdach. Z kolei brak porozumienia, a zwłaszcza eskalacja napięcia między USA a Rosją, mogłaby wywołać reakcję odwrotną. Rynki akcji mogłyby gwałtownie spaść, a inwestorzy poszukiwaliby bezpiecznych aktywów – złoto mogłoby wyraźnie zyskać na wartości. Ropa naftowa, szczególnie Brent, mogłaby znów osiągać wysokie poziomy cenowe, jeśli wzrośnie ryzyko dalszych zakłóceń w dostawach surowców energetycznych. Od początku sierpnia Brent straciło ponad 8,5% na wartości, a WTI aż 9,7%.. Wczorajsze dane o zapasach ropy wskazały na zwiększenie się zeszłotygodniowych zapasów czarnego złota o 3 mln baryłek. Dodatkowo Międzynarodowa Agencja Energetyczna (IEA) prognozuje, że do 2026 roku globalna podaż ropy naftowej przewyższy popyt, co może doprowadzić do znacznej nadpodaży na rynku. Fundamenty póki co wskazują na to, że w najbliższym czasie ropa mogłaby dalej tracić na wartości. Natomiast zagrożeniem dla tego jest właśnie niepewność.
Niepewność związana z decyzjami Trumpa – który balansuje pomiędzy presją dyplomatyczną a brakiem realnych działań ekonomicznych – zwiększa zmienność na rynkach. Inwestorzy będą uważnie śledzić nie tylko przebieg szczytu w Anchorage, ale również ewentualne deklaracje dotyczące trójstronnego spotkania z udziałem Putina i Zełenskiego. W krótkim okresie przewaga emocji nad fundamentami może zwiększyć wahania cen aktywów, ale długofalowo to kierunek polityki USA i stanowisko Europy będą kluczowe dla stabilizacji otoczenia geopolitycznego i gospodarki światowej.