Strach przed zarażeniem powoduje, że konsumenci rezygnują z podróży do Państwa Środka i przestają korzystać z usług oferowanych przez Chiny. Władze decydują się na dodatkowe ograniczenia w handlu. Spowolnienie tej ogromnej gospodarki (która i tak rozwija się na stosunkowo niskim poziomie ok. 6%) odczują inne kraje, w tym europejskie oraz Stany Zjednoczone.
Spadki na Wall Street
Pierwsze skutki ekonomiczne są już zauważalne. Amerykańska giełda, która jeszcze tydzień temu znajdowała się na historycznych szczytach w czasie jednej sesji odnotowała silne spadki. Notowania indeksu SP500 zeszły z okolic 3337 pkt. o ponad 3 proc. Co prawda nie oznacza to od razu początku rynku niedźwiedzi, ale niepokój jest widoczny wśród inwestorów. Zdecydowanie łatwiej jest o silną reakcję na negatywne informacje niż o wybuch euforii i powrót do środowiska risk-on.
Rynek oczywiście nie lubi próżni. Po zejściu tematu wojen handlowych na dalszy plan, to problem epidemii jest wyceniany przez globalne rynki finansowe. Czy będzie to zapalnik do zmiany 10-letniego trendu? Taki scenariusz jest mało prawdopodobny.
Kontrakt CFD na SP500 wykonał w ostatnim czasie jedynie korektę. To naturalna sytuacja po tak silnych wzrostach. Ostatnie spadki były podobne do tych z końca listopada 2019 oraz z początku stycznia 2020 r. Taka regularność może skłaniać do założeń, że to właśnie minima sprzed kilku dni są miejscem zakończenia korekty. Idąc dalej tym tokiem rozumowania, opartym o założenia analizy technicznej, oznacza to, że właśnie buduje się na wykresie kolejny impuls wzrostowy. Nie zapominajmy jednak, że ryzyko negatywnych informacji z Chin na temat umieralności i zachorowań może całkowicie taki scenariusz zburzyć. Pamiętajmy również, że kurs cały czas znajduje się również w średnioterminowym kanale wzrostowym. Dodajmy do tego, że inne benchmarki amerykańskiej giełdy, takie jak indeks Dow Jones Industrial czy Nasdaq 100 zachowały się podobnie, a na wykresach cenowych tych walorów możemy doszukać się podobnych zależności.
Dołki w Azji
Giełdy azjatyckie również są w odwrocie. W od połowy stycznia Nikkei stracił ponad 3,4 proc a giełda tajska, reprezentowana przez indeks Taiex spadła o niespełna 6 proc. Parkiet chiński w związku z tym, że akurat mamy Święto Wiosny, jest zamknięty, ale w ostatni dzień notowań (tj. 24 stycznia) świecił się na czerwono.
W takich warunkach na ścieżkę wzrostową wróciło złoto oraz waluty zaliczane do bezpiecznych (frank i jen). Metal szlachetny, który jeszcze niedawno był wspierany wydarzeniami na Bliskim Wschodzie i pośrednio prowadzoną przez Fed polityką monetarną, obecnie zyskuje na obawach o skutki ekonomiczne epidemii. Z technicznego punktu widzenia notowania królewskiego metalu pod koniec grudnia wybiły się z formacji „flagi”, dając tym samym sygnał do dalszych wzrostów. Potencjał w złocie widzą już od dawna fundusze ETF, które swoje aktywa przechowują w fizycznym kruszcu. Instytucje te weszły w posiadanie w całym 2019 roku w ponad 400 ton tego aktywa, co dało wzrost zakupów w odniesieniu do 2018 roku o 426 proc. Złoto, które jeszcze 2 tyg. temu było najdroższe od 7 lat, nadal ma duży potencjał do wzrostów.
Korporacje liczą straty
Koronawirus to również zagrożenie dla dużych korporacji. Lufthansa – lider w zakresie połączeń z Chinami - wstrzymał już swoje loty do Państwa Środka. Za tym przykładem poszła konkurencja - KLM, Finnair, Air France czy British Airways. Ciekawostką jest fakt, że polski LOT nie zawiesił jeszcze swoich połączeń. Pozwala natomiast na rezygnację lub zmianę terminu lotu, bez wpływu na cenę. Jeśli chodzi o branżę gastronomiczną to z gorsze wyniki od oczekiwań może pokazać McDonald’s. Globalna firma bowiem zamknęła już wszystkie swoje punkty w prowincji Hubei. Szwedzka Ikea oraz Sturbucks również - całkowicie lub częściowo - wstrzymują działalność.
Noworoczna przerwa w Chinach została przedłużona o niespełna tydzień. Dlatego też zagrożone mogą być dostawy na czas m.in. elektroniki. Ogólnie rzecz ujmując wywóz jakichkolwiek towarów z Państwa Środka może spotkać się z utrudnieniami.
Szacunki pokazują, że spadek wzrostu PKB Chin na skutek koronawirusa może wynieść w pierwszych trzech miesiącach roku nawet 1-2 proc. Oczywiście będzie to zależne od tego jak szybko władzom uda się okiełznać szerzącą się epidemię.