Rynek pracy USA wciąż mocny. Widać niewielkie sygnały ochłodzenia.
Po bardzo dobrych danych styczniowych (504 tys. po rewizji), rynek nurtowało pytanie, czy rynek pracy rzeczywiście radzi sobie tak dobrze, czy wysokie liczby są odstępstwem od normy i wynikają z dobrej pogody i czynników sezonowych.
Pomimo braku efektów specjalnych, w lutym przyrost miejsc pracy jest wciąż solidny. Dodatkowo zapowiedzi zwolnień, które miały miejsce na początku roku w sektorze IT, znalazły teraz odzwierciedlenie w statystykach bezrobocia.
Średnie zarobki godzinowe wzrosły zaledwie o 0,2 proc. miesiąc do miesiąca – co jest najwolniejszym tempem od roku. Nie musi to jednak świadczyć o spadku presji płacowej. Nowe miejsca pracy powstały głównie w słabiej opłacanych branżach (rekreacja, hotelarstwo) a zostały redukowane w dziale IT. Więcej informacji na temat presji płacowej powinien dostarczyć raport Atlanta Fed, który zostanie opublikowany w przyszłym tygodniu.
Wzrost liczby miejsca pracy pozostaje wciąż wysoki. Przewyższa on wzrost demograficzny (wystarczyłoby ok 60-70 tys. wakatów). Oznaki spowolnienia, takie jak umiarkowany wzrost płac czy niewielki wzrost stopy bezrobocia to prawdopodobnie zbyt małe argumenty przemawiające za złagodzeniem polityki monetarnej. Aby wygrać z inflacją, rynek pracy musi być zdecydowanie słabszy.
Wczorajsze dane JOLTS wskazują, że w styczniu było 10,8 mln nieobsadzonych miejsc pracy, co oznacza, że na każdego bezrobotnego przypadało 1,9 wakatu.
Dzisiejsze dane dają większe przesłanki za tym, że Fed w marcu podniesie stopy procentowe nie o 25 pb a o 50 punktów bazowych. Teraz rynek będzie czekał na wtorkową publikację inflacji w USA.
W pierwszej reakcji dolar osłabił się co jest prawdopodbnie spowodowane zaskoczeniem we wzrosćie bezrobocia. Kurs EUR/USD oscyluje wokół 1,0650. Kontrakty na indeksy z Wall Street zareagowały zwyżkami. W kolejnych minutach wiekszość wzrostów została jednak zredukowana.