Dlaczego tak naprawde dolar traci?

Jeszcze jesienią 2024 roku sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. W miarę jak rosło prawdopodobieństwo reelekcji Donalda Trumpa, dolar znacząco się umocnił. Rynki zakładały, że nowe taryfy celne ogłaszane przez administrację spowodują wzrost cen konsumpcyjnych, a Fed w odpowiedzi utrzyma restrykcyjną politykę pieniężną – wykorzystując fakt, że realna gospodarka nadal pozostaje silna. W efekcie indeks dolara wzrósł aż o 9 proc. w zaledwie kilka miesięcy. Był to klasyczny scenariusz w którym wyższe oczekiwania inflacyjne prowadzą do wyższych stóp, a to przekłada się na silniejszą walutę.
Ten obraz zaczął się zmieniać pod koniec lutego 2025 roku. W marcu coraz częściej pojawiały się głosy, że cła Trumpa mogą nie tylko podbić inflację, ale również zagrozić realnej gospodarce, prowadząc do ryzyka stagflacji. W takim scenariuszu Fed musiałby bardziej wyraźnie balansować między dwoma celami a miwanowicie między stabilnością cen a pełnym zatrudnieniem. To z kolei mogłoby ograniczyć jego gotowość do dalszego zacieśniania polityki monetarnej. Dodatkowo, słowa Donalda Trumpa uderzające w niezależność Fed-u mogły podważyć zaufanie rynku do przyszłej przewidywalności polityki banku centralnego.
Co jednak istotne, dane makroekonomiczne nie wspierają jeszcze w pełni narracji o spowolnieniu. Choć wzrost PKB w pierwszym kwartale był słaby, w dużej mierze wynikało to z jednorazowego efektu wcześniejszego importu. Rynek pracy pozostaje odporny, a konsumpcja utrzymuje się na solidnym poziomie mimo rosnącej niepewności. Fed, zdając sobie sprawę z tego stanu rzeczy, utrzymuje jastrzębi ton i deklaruje czujność wobec ryzyka inflacyjnego.
Mimo tego rynek przestał traktować dolara jako beneficjenta tej narracji. Od początku marca wyraźnie osłabł związek pomiędzy oczekiwaniami stóp procentowych w USA a zachowaniem kursu EUR/USD. Rozbieżność ta widoczna jest zarówno w oderwaniu kursu od różnicy rentowności obligacji (spreadu 2-letnich papierów USA i Niemiec), jak i od oczekiwanej stopy Fed na czerwcowym posiedzeniu. Innymi słowy: dolar osłabia się, mimo że dane rynkowe wskazują na relatywnie wyższe stopy procentowe w USA.
Podobne rozbieżności można zauważyć w relacji między rosnącymi oczekiwaniami inflacyjnymi (w perspektywie jednego roku) a wyceną dolara. W normalnych warunkach wzrost oczekiwań inflacyjnych prowadzi do wzrostu stóp i tym samym umocnienia waluty. Tymczasem dolar zareagował osłabieniem – co może sugerować, że rynek uznaje ten wzrost inflacji za tymczasowy, związany głównie z szokiem cenowym wywołanym przez politykę celną. W takim scenariuszu Fed nie musi natychmiast reagować – i to może wystarczyć, by inwestorzy zmienili swoje podejście do dolara. Tymczasowy wzrost cen oznacza bowiem pogorszenie siły nabywczej waluty, a to przekłada się na jej deprecjację.
Słabość dolara nie wynika dziś bezpośrednio z polityki pieniężnej, ale z szerokiego wachlarza działań politycznych prezydenta Trumpa. Oprócz ryzyka inflacyjnego związanego z cłami, rynek obawia się również zapowiedzi wprowadzenia podatku od inwestycji zagranicznych w USA, niestabilności fiskalnej i ogólnego chaosu decyzyjnego w polityce gospodarczej. Takie otoczenie makroekonomiczno-instytucjonalne zniechęca globalny kapitał do utrzymywania pozycji w dolarze, mimo że w teorii fundamenty monetarne wciąż powinny działać na jego korzyść.