Utrzymanie stóp realnych na poziomie 1,5-2 proc. pożądane - Filar, RG 09-05-2013 12:46

09-05-2013 12:46
09.05. Warszawa (PAP) - Utrzymanie realnych stóp na poziomie 1,5-2 proc. jest pożądane dla polskiej gospodarki - uważa Dariusz Filar, członek Rady Gospodarczej przy premierze. Jego zdaniem majowa decyzja Rady była zaskakująca, nie można jednak wykluczyć, że po publikacji lipcowej projekcji RPP zdecyduje się na kolejny taki ruch.

"W moim przekonaniu utrzymanie realnych stóp procentowych na poziomie 1,5-2 proc. dla gospodarki takiej jak polska jest pożądane. Myślę, że dużo ryzykują banki centralne starych gospodarek rynkowych utrzymując ujemne stopy realne. Oni oczywiście są bogatsi i mają większą poduszkę finansową, ale z tym wiąże się poważne ryzyko inflacyjne, które może pojawić się w przyszłości" - powiedział Filar w czasie swojego wystąpienia na II Ogólnopolskiej Konferencji "Audyt dla bezpieczeństwa i rozwoju biznesu".

RPP w środę zdecydowała się na kolejną obniżkę, redukując stopę repo do 3 proc. Rynek nie oczekiwał w przeważającej większości takiego kroku, ale pojawiały się głosy, że do takiego cięcia może dojść już w maju, nieliczni zakładali nawet głębszą korektę, bo o 50 pb.

DECYZJA RPP ZASKAKUJĄCA, MOŻLIWA REDUKCJA W LIPCU

Zdaniem Filara decyzja Rady była nieco zaskakująca, bo oczekiwał on, że Rada z decyzją wstrzyma się do lipcowej publikacji inflacji i jeśli będzie taka konieczność to dopiero wtedy zredukuje koszt pieniądza. Zwrócił też uwagę na to, że spadek inflacji ma charakter nadzwyczajny i trzeba zachować ostrożność.

"To co mnie niepokoi, to to, że RPP działa w tej chwili pod silną presją inflacji. Jest ona podnoszona jako argument, ale chcę zwrócić uwagę, że mamy do czynienia z bezprecedensową sytuacją, w której zrównały się ze sobą inflacja CPI i inflacja bazowa. W tej chwili paliwa w gruncie rzeczy w porównaniu z poprzednim rokiem nie zdrożały, podobnie jak żywność. Te składniki, które pozostają poza kontrolą Rady nie nabijają inflacji. W tej chwili nie ulegałbym tak niskiemu wskaźnikowi CPI, bo ma to charakter nadzwyczajny. Dlatego byłbym w tej chwili ostrożny" - powiedział PAP Filar.

"Z drugiej strony mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym. To też mógł być argument za cięciem. Za jakiś czas dowiemy się jak się rozłożyły głosy w czasie majowego głosowania. Moim zdaniem mogło być blisko remisu. Nie sądzę, by była duża przewaga głosów za obniżką" - dodał.

Wskaźnik CPI wyniósł w marcu 1 proc. rdr kształtując się tym samym na poziomie inflacji bazowej po wyłączeniu cen żywności i energii z tego samego okresu.

RPP NIE BĘDZIE NAŚLADOWAĆ EBC

Zdaniem Filara, nawet jeśli RPP zdecyduje się na cięcie stóp procentowych w lipcu, to nie oczekuje on, żeby polski bank poszedł w ślady Europejskiego Banku Centralnego i zmierzał do osiągnięcia ujemnej stopy procentowej.

"Nawet, jeżeli RPP zdecyduje się jeszcze na cięcie stóp procentowych, to nie spodziewałbym się, żeby było to naśladownictwo EBC, a więc nie spodziewam się schodzenia stopą w okolice 0 proc., a ze stopą realną w obszary ujemne, bo w Polsce dodatnia stopa procentowa jest potrzebna gospodarce" - powiedział na konferencji.

GOSPODARKA EUROPEJSKA "POD WODĄ", POLSKA "NAD POWIERZCHNIĄ"

Filar nie spodziewa się gwałtowanego przyspieszenia wzrostu gospodarczego nie tylko w Polsce, ale także w Europie. Gospodarki będą bardzo pomału wychodzić ze spowolnienia, tym bardziej, że nie ma czynników, które mogłyby zdynamizować ten proces.

"Nie ma uzasadnienia oczekiwania na gwałtowne przyspieszenie wzrostu gospodarczego (...). Nie ma obecnie nie tylko w naszej, ale także europejskiej gospodarce czynników, które potrafiłyby wyzwolić energię wzrostową. Liczyć należy się z tym, że będziemy działali w trudnym otoczeniu. Nie poniesie nas wzrost" - powiedział Filar na konferencji.

"Idziemy w tym samym trendzie co gospodarka europejska, ale wyższym tempem. Jesteśmy gospodarką doganiającą. Nie ma wątpliwości, że stara Europa, używając kolokwializmu, jest "pod wodą" (...). Ta nadwyżka, którą dysponujemy pozwala się Polsce utrzymać "nad powierzchnią", ale nie jest to wzrost bardzo silny. Nie da się w dzisiejszych czasach oderwać od gospodarek europejskich. W Europie nie widać zasadniczego przyspieszenia gospodarczego. To płytka recesja, ale może się przedłużać. Polska musi zatem liczyć się z ryzykiem wolniejszego tempa wzrostu niż na początku stulecia" - dodał.

KURS ZŁOTEGO W PUNKCIE RÓWNOWAGI

Zdaniem członka Rady Gospodarczej kurs złotego, od czasu perturbacji w 2007 roku, pozostaje stabilny i nadal powinien utrzymywać się na poziomie 4 zł za euro, ewentualnie z lekką nadwyżką.

"Jeśli nie wystąpią jakieś kolejne perturbacje w globalnej gospodarce, to możemy liczyć, że kurs złotego 4 z lekką nadwyżką w stosunku do euro powinien być kursem, który utrzyma się w gospodarce" - podkreślił Filar.

"Po tym jak EBC, łamiąc swoje zasady, zdecydował się na odkup papierów wartościowych krajów peryferyjnych strefy euro, to właściwie większych wahań złotego nie mamy. Przez 7 miesięcy mamy kurs stabilny, tym bardziej, iż wiadomo, że NBP nic nie robi w tym zakresie. Innymi słowy, mamy teraz do czynienia z sytuacją relatywnego spokoju, przy jednoczesnym lekkim odchyleniu od kursów wieloletnich. To prowadzi do hipotezy, że kurs 4 zł za euro jest blisko tzw. fundamentalnego kursu równowagi i jeśli świat nie wejdzie ponownie - a tego wykluczyć nie można - w turbulencje jak w latach 2007-2009, to powinniśmy mieć tutaj spokój" - dodał.

Filar przytoczył swoje wyliczenia, z których wynika, że średni kurs złotego od momentu dostosowania związanego z przystąpieniem Polski do UE wynosi 2,99 za dolara i 3,98 za euro.(PAP)

kba/ osz/


Kontrakty na różnicę są złożonymi instrumentami i wiążą się z dużym ryzykiem szybkiej utraty środków pieniężnych z powodu dźwigni finansowej.
72% rachunków inwestorów detalicznych odnotowuje straty w wyniku handlu kontraktami na różnicę u niniejszego dostawcy.
Zastanów się, czy rozumiesz, jak działają kontrakty na różnicę, i czy możesz pozwolić sobie na wysokie ryzyko utraty pieniędzy.