Spadek liczby osób w wieku produkcyjnym długofalowym trendem - Strzelecki, ISiD SGH 23-05-2013 13:51

23-05-2013 13:51
23.05. Warszawa (PAP) - Spadek liczby osób w wieku produkcyjnym stał się długofalowym i trudnym do odwrócenia trendem, a migracja zastępcza nie będzie w stanie zniwelować tej negatywnej zmiany - uważa Paweł Strzelecki z Instytutu Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej.

"Obecne lata to czas zmian pewnego długookresowego trendu. Praktycznie od 2011 roku nie był w historii Polski takiego okresu, w którym liczba osób w wieku produkcyjnym nie powiększała się, co dawało rozwojowy bodziec dla gospodarki. To co dzieje się od 2011 roku, to zmiana tego trendu. Będzie ona długookresowa. Za kilkadziesiąt lat nie będziemy pamiętać, że ta liczba kiedykolwiek się powiększała. Cały czas będzie się ona zmniejszać" - powiedział w czasie wystąpienia poświęconego problemowi migracji w Polsce na posiedzeniu sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny.

Jego zdaniem migracja zastępcza nie jest w stanie zniwelować problemu zmniejszającej się liczby osób w wieku produkcyjnym.

"Można zadać pytanie, czy tzw. migracje zastępcze są odpowiedzią na ten problem. Przeprowadziłem symulację dotyczące tego, jakie saldo migracji netto należałoby utrzymać, by wypełnić lukę związaną ze zmniejszeniem liczby osób w wieku produkcyjnym. Widać wyraźnie, że saldo musi być dodatnie i musi bardzo szybko rosnąć. W 2020 roku musielibyśmy zapraszać tylu imigrantów, ilu tracimy teraz. To w krótkim czasie jest trudne do zrobienia. Wskazuje to na to, że taka polityka nie jest realistyczna. Do 2060 roku musielibyśmy zaprosić 5,3 mln osób, co jest porównywalne do liczby mieszkańców województwa mazowieckiego. To jest skrajna wersja, przy założeniu, że w innych obszarach polityki społecznej nic nie zrobimy" - dodał ekspert.

DOTYCHCZASOWE DOŚWIADCZENIE, UTARTE DROGI I ZACHĘTY KRAJÓW ZACHODNICH MOGĄ SPRZYJAĆ EMIGRACJI

Strzelecki wśród istotnych czynników zwiększających w przyszłości migrację wymienił: dotychczasowe doświadczenia osób opuszczających Polskę, rozwinięte "sieci migracyjne" oraz starzenie się populacji, i w związku z tym działanie krajów na rzecz zachęcania - szczególnie osób w wieku produkcyjnym - do osiedlania się na ich terenie.

"Znaczenie sieci migracyjnych będzie dodatnie. Dodatkowo w krajach Europy Zachodniej polityka społeczna nakierowana będzie na zwiększanie imigracji w związku ze starzeniem się społeczeństwa" - powiedział.

"Natomiast czynnikami hamującymi przyszłą migrację może być coraz mniejsza chęć do wyjazdów (najbardziej zdecydowani już wyjechali) oraz powolne wygasanie bodźców ekonomicznych" - powiedział Strzelecki.

POLSKA NIE JEST MAGNESEM DLA IMIGRANTÓW

Zdaniem Strzeleckiego Polska, jeśli chodzi o zachęty ekonomiczne, długo nie będzie jeszcze konkurencyjna wobec krajów Europy Zachodniej.

"Nie jesteśmy krajem, który przyciąga atrakcyjnym rynkiem pracy. Podchodzimy też dość konserwatywnie do nadawania obywatelstwa. A może rzeczywiście wniosków o nadanie obywatelstwa nie jest dużo? Mamy stosunkowo niewielką imigrację na stałe i są to osoby głównie związane z Polską. Nie jesteśmy magnesem przyciągającym różne nacje. Są oczywiście pewne wyjątki np. powiększyła się imigracja z Wietnamu" - powiedział.

SPORE RÓŻNICE PŁAC I OTWIERANIE GRANIC ZACHĘCAŁO DO WYJAZDÓW

Strzelecki powiedział także, że do tej pory jednym z najważniejszych czynników wpływających na migrację były czynniki ekonomiczne (np. różnica płac netto). Nie bez znaczenia było również otwieranie rynku pracy, choć wpływ tego drugiego zależał w dużej mierze od samej struktury rynku pracy danego kraju oraz polityki wobec imigrantów.

"Te kraje, w których różnica między płacami netto, a płacą w Polsce jest największa są faktycznie głównie krajami docelowymi emigracji. Proporcja wynagrodzenia wyrażona w sile nabywczej płac w Polsce jest bliska portugalskiej, ale w porównaniu z krajami Europy Zachodniej nadal jest duża. Kryzys niewątpliwie zakłócił ten proces wyrównania tych proporcji. Można założyć w długim terminie, że nasze płace będą się zbliżać, ale nadal ta różnica będzie spora" - powiedział Strzelecki.

"Kwestia otwarcia rynku pracy przez kraje UE też była ważna dla zwiększenia emigracji z Polski, choć - jak pokazuje przykład Szwecji - nie zawsze miało to kluczowe znaczenie. Po otwarciu rynku pracy Szwecja nie odnotowała znaczącego napływu siły roboczej z Polski w takim stopniu, jak Wielka Brytania. Natomiast Holandia, po otwarciu, powieliła przykład Wielkiej Brytanii i liczba imigrantów z Polski podwoiła się. Wiele zależy, jak pokazują przykłady od tego, czy dany rynek jest przystosowany do przyjęcia imigrantów" - powiedział Strzelecki.

Strzelecki powiedział, że Polska zajmuje 12 miejsce na świecie pod względem przepływów pieniężnych od osób przebywających na emigracji.

"Stanowią one jednak niewielki odsetek PKB. Według raportu OECD w 2010 roku stanowiły około 1,7 proc. PKB" - powiedział.

Podkreślił jednak, że te przepływy będą z czasem coraz mniejsze, bo zależą one głównie od charakteru emigracji, a Polacy coraz częściej, jeśli emigrują, to na stałe.

"To, że przepływy rosły w ubiegłych latach zależało od charakteru emigracji. W przeszłości nie była to emigracja typowo osiedleńcza. Od czasu kryzysu, od 2010 roku wzrosła niepewność i obecnie emigrują głównie osoby o sprecyzowanych planach, silniej przekonane o stałym osiedleniu. Dlatego też liczba transferów od kryzysu spadła dość istotnie, co oznacza, że emigracja w coraz większym stopniu traktowana jako zmiana pobytu na stałe" - powiedział Strzelecki.

(PAP)

kba/ asa/


Kontrakty na różnicę są złożonymi instrumentami i wiążą się z dużym ryzykiem szybkiej utraty środków pieniężnych z powodu dźwigni finansowej.
72% rachunków inwestorów detalicznych odnotowuje straty w wyniku handlu kontraktami na różnicę u niniejszego dostawcy.
Zastanów się, czy rozumiesz, jak działają kontrakty na różnicę, i czy możesz pozwolić sobie na wysokie ryzyko utraty pieniędzy.