Fatalna passa GPW trwa w najlepsze, spadki nasiliły się po październikowych wyborach, a trzymiesięczna różnica w stopie zwrotu niemieckiego indeksu DAX i WIG20 dobija do 20 proc. O ile przyczyny tej sytuacji są dla każdego obserwatora rynku oczywiste i można jednym ciurkiem wyliczyć całą ich litanię, to już opinie jaki będzie finał aktualnego trendu nie są już takie jednoznaczne. Główną kwestią jest pytanie czy rynek zdyskontował już czynniki ryzyka, czy też nie ma na razie szans na poprawę zachowania spółek energetycznych, surowcowych oraz sektora bankowego.
W mojej ocenie najważniejszą i potencjalnie najgroźniejszą kwestią jest sytuacja w sektorze bankowym, a zachodzące w nim niekorzystne zjawiska są potencjalnie niebezpieczne dla całego systemu. Ostatnie informacje o upadku SK Banku oznaczają bardzo silne uderzenia w wyniki IV kwartału, konieczność wpłaty z tego tytułu do BFG na kwotę 1,5 mld zł, w różnym stopniu uderzą w poszczególne instytucje. Łączne koszty poniesione jednorazowo przez sektor obejmujące wpłaty na rzecz BFG oraz funduszu wsparcia kredytobiorców hipotecznych wyniosą ponad 2,5 mld złotych. W pierwszym kwartale 2016 banki będą wnosiły kolejne składki do BFG, zatem implikować to będzie w praktyce bardzo słabe wyniki sektora zarówno w Q4 bieżącego jak i Q1 przyszłego roku.
Pragnę podkreślić, że o ile nie niepokoją mnie te ostatnie obciążenia, które banki będą musiały ponieść, to bardzo niepokojąca jest średnio i długoterminowa perspektywa pogarszania się wyników sektora i warunków jego funkcjonowania. Dotychczas system działał bez większych zastrzeżeń. Pozwolił przejść bankom suchą nogą przez okres zawirowań po upadku Lehmana, a także okres Eurogedonu. Europa i USA ratowały wówczas swoje banki ponosząc olbrzymie koszty, przy bezpośrednim wykorzystaniu pieniędzy podatników. Nawet jeszcze do dnia dzisiejszego przedmiotem szczególnej uwagi regulatorów jest zapewnienie płynności i dostępu do kredytu dla sfery realnej. Moment pierwszej upadłości banku w Polsce do jakiej doszło pierwszy raz od 15 lat, powinien być kubłem zimnej wody wylanym na autorów pomysłów zwiększenia obciążeń tylko w jednym sektorze gospodarki, ale akurat tym który odgrywa kluczową rolę w całościowym jej funkcjonowaniu. W mojej ocenie rozwój sytuacji w sektorze bankowym stanowi największe potencjalne ryzyko dla perspektyw rozwoju sytuacji makroekonomicznej w Polsce. Obciążenia oczekiwane oraz poniesione przez sektor bankowy, tj. na rzecz BFG, zwiększone wymogi kapitałowe, potencjalnie nowe obciążenia podatkowe oraz ewentualne koszty przewalutowania kredytów walutowych bez wątpienia będą miały wpływ na ograniczenie akcji kredytowej.
Pamiętajmy, że nawet bez uwzględnienia powyższych czynników, rentowność tego sektora mocno cierpi w środowisku niskich stóp procentowych. Odwrót inwestorów pokazuje zachowanie kursów banków i duże spadki ich cen na GPW, oczywistą dalszą konsekwencją pogorszenia zaufania inwestorów do sektora, mogą być problemy z pozyskiwaniem finansowania przez niektóre ze słabszych podmiotów, które i bez dodatkowych obciążeń borykały się z dużym spadkiem rentowności. Zaistniała sytuacja przyśpieszy proces wymuszonej konsolidacji, cięcia kosztów i zatrudnienia.
Zaistniałe powyborcze realia przyśpieszą wyraźnie zarysowany po demontażu OFE trend dywersyfikacji geograficznej portfeli krajowych inwestorów. Uspokojenie nastrojów, wygenerowanie sygnałów trwałej poprawy, a co za tym idzie zaangażowanie się większego kapitału na GPW jest aktualnie w świetle występujących czynników ryzyka mało prawdopodobne. Zamiast zaklinać rzeczywistość i załamywać ręce lepiej korzystać z rajdu św. Mikołaja w Eurolandzie.